Smaki Gdańska

Pakiety

Restauracje w Gdańsku biorące udział w Projekcie

Ciekawostki

Gotowanie i jedzenie to nie tylko niezbędna do życia czynność. Może stać się ucztą dla zmysłów, ukojeniem dla duszy, niezwykłą, nieco hedonistyczną podróżą w głąb siebie i w przeszłość. Doświadczenie jedzenia to niezwykła podróż, którą możesz odbywać również w czasie i przestrzeni. Ze względu na swoją bogatą historię, położenie nad Bałtykiem i wielokulturowość, Gdańsk ma całą gamę niezwykłych potraw powstałych w ciągu jego ponad 1000. letniego istnienia. 

Kwaśna sprawa – skąd cytryny w Gdańsku?

Około roku 200 p.n.e. plantacje tych roślin rozwinęły się w Chinach, a same owoce były tak cenne, że na ich przydział mogli liczyć tylko najwyżsi urzędnicy państwowi. Do Europy cytryny trafiły dzięki Aleksandrowi Wielkiemu, a właściwie dzięki zatrudnionym przez niego „poszukiwaczom botanicznych nowinek”. To właśnie oni mieli odkryć cytrynę i najprawdopodobniej przesłać jej nasiona do Grecji. Jednakże dopiero X w. to rozwój plantacji cytryn na naszym kontynencie. Po zetknięciu się z nimi podczas Wypraw Krzyżowych na Bliskim Wschodzie, krzyżowcy przywieźli i rozpowszechnili uprawę cytryn w rejonie Morza Śródziemnego. Niestety, sztuka ta nie udała się w niegościnnej, zimnej Północy. Próbowano przechytrzyć naturę budując roślinom specjalne ogrzewane oranżerie, ale mimo tych wysiłków zbiory były bardzo marne. Z tego względu cytryny, które trzeba było sprowadzać, trafiły do Polski z pewnym opóźnieniem.

W sumie dopiero w XV wieku pojawiają się w dawnych przepisach. Co więcej, cena cytryny była niebotycznie wysoka, a na ich zakup moli pozwolić sobie jedynie królowie i najzamożniejsi szlachcice. Stan ten nie zmienił się przez ponad 100 lat! Dopiero w XVII, XVIII wieku cytrusy trafiły na stoły mieszczańskie, choć koniunktura nie wpłynęła zbytnio na status jaki niosło za sobą kupno kwaśnego owocu. Z powodu utrzymującej się przez wieki wysokiej ceny były one symbolem luksusu i bogactwa. Kosz cytrusów był gustownym prezentem, a sok uważano za doskonałe powszechnie używane w medycynie lekarstwo. Do Gdańska cytryny trafiały oczywiście drogą morską. Ich cena w portowym mieście nie różniła się od cen w głębi kraju. Zakup jednej cytryny to wydatek rzędu sześciu Florenów, dla porównania Panna Służebna zarabiała 32 Floreny na rok! Mimo to w gdańskiej kuchni chętnie używano tych owoców jako aromatycznego dodatku do dań.

W „Gdańskiej książce kucharskiej” występuje cała masa przepisów wykorzystujących ten składnik: skórkę dodajemy do ciast, ciasteczek i mięsa, całe plasterki do sosów, pieczeni i jako dekorację talerzy, sok do przetworów, zimnych deserów i napojów. Uff.. nie żałowali sobie tej luksusowej przyjemności. Czy w takim razie oznacza to, że mieszkańcy grodu nad Motławą byli aż tak zamożni? Czy, że wspomniane dzieło zawiera przepisy tylko na specjalne okazje? Tego być może nigdy się nie dowiemy, ale nic nie stoi na przeszkodzie by sprawdzić czy gdańska fascynacja kwaśnym smakiem była warta swojej ceny.

Czytaj dalej